Forum forumwojenne Strona Główna

Gry planszowe

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forumwojenne Strona Główna -> Wojenne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Raleen
Szeregowy
Szeregowy



Dołączył: 13 Lis 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:25, 13 Lis 2007    Temat postu: Gry planszowe

Czy są tu jacyś fani gier planszowych, ewentualnie osoby ciekawe świata, które zainteresują się tematem? Jeśli tak, to skrobnę coś na temat.

Wydajemy też w najbliższym czasie grę wojenną pt. "Ostrołęka 1831", o bitwie pod Ostrołęką, stoczonej 26.05.1831 r. między wojskami polskimi a rosyjskimi.. Jeśli by kogoś z Was to interesowało, zapraszam do kontaktu. Niżej pozwolę sobie zostawić Wam do poczytania komentarz historyczny do gry, jeśli Was wciągnie dyskutujemy u siebie na forum na te i inne pokrewne tematy, więc jeśli będziecie czegoś ciekawi, zapraszam Wesoly

Komentarz historyczny

1. Sytuacja międzynarodowa przed wybuchem powstania listopadowego
Gdy Francja kichnie, cała Europa jest przeziębiona – to stwierdzenie księcia Metternicha, ministra spraw zagranicznych i kanclerza Austrii, dobrze oddaje mechanizm niejednej z XIX-wiecznych rewolucji, których źródeł zawsze doszukiwano się nad Sekwaną. Bowiem z reguły to właśnie wydarzenia we Francji stanowiły pierwsze ogniwo pociągające za sobą rozruchy i bunty w innych krajach Europy. Nie dziwi więc alergiczny stosunek starego dyplomaty, jakim był Metternich, do kraju uważanego przezeń za siedlisko wszelkiej rewolucyjnej zarazy, skąd rozlewała się ona na cały kontynent nieraz przysparzając mu kłopotów w samej Austrii. Tak też stało się w roku 1830.
Rewolucja lipcowa we Francji (27-29.VII.1830) obaliła rządy opierającego się na arystokracji i ugrupowaniach rojalistów Karola X, wynosząc do władzy popieranego przez burżuazję księcia orleańskiego w osobie Ludwika Filipa. Bogate mieszczaństwo wolało mieć na tronie słabego króla niż ustrój republikański, prowadzący do zamętu, podczas którego nie można być pewnym nie tylko swojego mienia, ale i życia. To co nastąpiło w Paryżu stało się impulsem do wybuchu rewolucji sierpniowo-wrześniowej w Belgii. Jej mieszkańcy pragnęli oderwania Belgii od Holandii i tym samym likwidacji stworzonego na kongresie wiedeńskim sztucznego tworu, jakim było Królestwo Niderlandów. 24 listopada Kongres Narodowy w Brukseli zdetronizował króla Niderlandów Wilhelma I i całą rodzinę orańsko-nassauską „na wieczne czasy”. Ponieważ starszy syn króla był szwagrem Mikołaja I, akt ten pośrednio godził w prestiż samego cara i Rosji.
Sukcesy rewolucji we Francji i w Belgii uaktywniły ruchy spiskowe w całej Europie. Wystąpiły one także w państwach naszych zaborców: Prus i Austrii. Pod wpływem tych wydarzeń zaczęły zwierać szeregi również siły reakcyjne. O ile Austria i Prusy zajęte były swoimi własnymi problemami i ostatecznie gotowe były pójść na pewne ustępstwa, to Rosja pozostała wobec nowej sytuacji nieugięta. Car Mikołaj I zamierzał siłą zaprowadzić ład i porządek w Europie. Nie po raz pierwszy armia rosyjska miała ponieść bratnią pomoc zaprzyjaźnionym monarchom. Doświadczenia po temu były, i to dość bogate. W końcu to przede wszystkim dzięki rosyjskim bagnetom udało się 15 lat wcześniej ostatecznie usunąć z tronu Francji uzurpatora, mieniącego się Cesarzem Francuzów, i przywrócić władzę prawowitemu królowi.
17.X.1830 wydano w armii polskiej i rosyjskiej zarządzenie o pogotowiu wojennym, zaś cztery dni później minister skarbu Królestwa Polskiego ks. Ksawery Drucki-Lubecki otrzymał z Petersburga polecenie przygotowania finansów państwa na stan wojny. Osiągnięcie pełnej gotowości bojowej obu armii planowano na 22 grudnia.
Jak z tego widać w interwencji w Niderlandach, obok wojsk rosyjskich, miało również wziąć udział wojsko polskie. Stanowiłoby ono w takim wypadku główny trzon połączonych sił. Car zamierzał wykorzystać wydarzenia w Belgii do tego, aby wyprowadzić wojsko polskie z kraju i pod jego nieobecność wprowadzić tu oddziały rosyjskie, a następnie zlikwidować odrębność Królestwa Polskiego, wcielając je do Rosji. Zapewne podobny los spotkałby wtedy armię polską, która stałaby się częścią armii rosyjskiej.
Plany tego rodzaju snuto już wcześniej. W 1823 r. car Aleksander I planował stworzenie i rozlokowanie na zachodnich granicach swojego imperium, a więc głównie w Królestwie Polskim, specjalnej armii obserwacyjnej. Miała ona być przeznaczona do interwencji w Hiszpanii i walki przeciwko tamtejszym konstytucjonalistom. W skład jej weszłoby wojsko polskie. Inne pomysły zakładały wysłanie Polaków na wojnę z Turcją.
Przygotowania do wysłania polskiego wojska za granicę stały się, obok ogólnej sytuacji w Królestwie Polskim (łamanie konstytucji, cenzura, represje wobec opozycji) i zdekonspirowania w listopadzie Związku Podchorążych, główną przyczyną wybuchu powstania, zaplanowanego przez organizatorów na 29 listopada 1830 r. Powstanie listopadowe różniło się jednak od rewolucji zachodnioeuropejskich tym, że jego głównym celem było odzyskanie przez Polskę niepodległości. Nie ingerowano w kwestie społeczne (uwłaszczenie chłopów, likwidacja pańszczyzny). Nie była to rewolucja antyfeudalna, choć lewicowe i centrowe ugrupowania polityczne będą dążyły podczas powstania do tego, aby przybrało ono także taki charakter.

2. Powstanie
Od podjęcia decyzji przez sprzysiężonych podchorążych wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. W noc listopadową z 29 na 30 przy pomocy ludu Warszawy udało się powstańcom opanować miasto. Ważne znaczenie podczas walk toczonych w stolicy miało zdobycie Arsenału – znajdowały się tam zapasy broni, w które uzbrojono ludność Warszawy walczącą ze stacjonującymi w niej wojskami rosyjskimi. Nie powiódł się jednak atak na Belweder, siedzibę wielkiego księcia Konstantego, którego miano pochwycić bądź zabić. Nie postarano się też o przeciągnięcie na stronę polską oddziałów Konstantego, a później, walczących z Polakami w pierwszej fazie powstania oddziałów korpusu gen. Rosena, choć ze względu na skład narodowościowy tych jednostek były ku temu szanse. Co więcej, pozwolono Konstantemu i wojskom rosyjskim na bezpieczne opuszczenie Królestwa. Duże znaczenie dla dalszych losów powstania miało złożenie przez powstańców władzy w ręce „ojców narodu”, czyli pozostawienie jej w ręku dotychczasowych władz, składających się z osób niechętnych powstaniu.
Wśród powstańców, w tym wśród generalicji, ścierać się będą odtąd dwa dążenia: do walki z Rosją i wywalczenia sobie samemu niepodległości, i do układów – rachuby, że idąc na kompromis z carem uda się uzyskać porozumienie i utrzymać autonomię. Za zwycięstwo pierwszego z tych nurtów uznać można detronizację Mikołaja I i całej dynastii Romanowów, ogłoszoną przez Sejm 25.I.1831 roku. Jedną z ważniejszych kwestii, jakich z kolei nie udało się rozwiązać Sejmowi, było uwłaszczenie chłopów. Niezałatwienie tego poważnego problemu społecznego negatywnie wpłynęło na dalsze losy powstania, sprawiając, że pozostało ono przede wszystkim powstaniem szlacheckim.
W chwili wybuchu powstania armia Królestwa Polskiego liczyła około 30 tys. Jeszcze w grudniu rozpoczęto mobilizację, w pierwszej kolejności powołując do szeregów 9000 dymisjonowanych żołnierzy. Ogółem w ciągu całego powstania zmobilizowano 160000 do 190000 ludzi, co w połączeniu z istniejącą już armią obrazuje ogrom wysiłku zbrojnego powstańców. Do początków lutego zmobilizowano między innymi 8000 kawalerii, z której utworzono nowe pułki jazdy, biorące nazwy od miast bądź regionów formowania np. 1 pułk jazdy augustowskiej, 1 pułk jazdy lubelskiej, 1 i 2 pułk mazurów, 1 i 2 pułk krakowski. Większość nowych pułków szybko zaczęła dorównywać starym.
Wielu polskich oficerów i żołnierzy miało doświadczenie wojskowe sięgające służby w armii cesarza Napoleona i Księstwa Warszawskiego. W pułkach kawalerii w początkach istnienia Królestwa instruktorzy rekrutowali się często z dawnych żołnierzy pułku szwoleżerów-lansjerów gwardii cesarskiej i pułku ułanów nadwiślańskich. Podobnie było w innych rodzajach broni. Generałowie armii Królestwa swoje kariery rozpoczynali właśnie w epoce „Boga wojny”. Armia polska, znakomicie wyszkolona przez wielkiego księcia Konstantego, który się nią słusznie chlubił, miała się okazać dla carskich żołnierzy wymagającym przeciwnikiem. Rozpoczęto również produkcję zbrojeniową. Tutaj powstańcy mieli jedynie ogromne trudności z uruchomieniem produkcji dział, ponieważ władze carskie celowo blokowały wcześniej rozwój tej dziedziny przemysłu w Królestwie. Odlewanie dział na większą skalę przeprowadzono dopiero w lecie 1831 roku.
Tymczasem do Warszawy zbliżały się już wojska rosyjskie. Feldmarszałek Iwan Dybicz, głównodowodzący armii wysłanej do stłumienia powstania, postanowił uporać się z nim jak najszybciej, jeszcze do wiosny 1831, i mimo że trwała zima zdecydował się rozpocząć intensywne działania wojenne. Armia rosyjska, mimo przewagi liczebnej, nie zdołała jednak pokonać wojska polskiego bohatersko broniącego dostępu do Warszawy w bitwie pod Grochowem (25.II.1831). Nie udało się więc powtórzyć sukcesu Suworowa, który podczas powstania kościuszkowskiego dokonał rzezi Pragi, zastraszając obrońców Warszawy. Co więcej, w wyniku polskiej ofensywy wiosennej powstańcy odnieśli szereg sukcesów militarnych (Wawer – 31.III.1831, Dębe Wielkie – 31.III.1831), z których największym była bitwa pod Iganiami (10.IV.1831). Mimo to, nie opanowano rosyjskich magazynów w Siedlcach, które były celem wyprawy.
Choć nadal wierzono w układy i korzystne dla Polski zmiany sytuacji międzynarodowej, powoli stawało się jednak jasne, że na ugodowość ze strony samego cara trudno liczyć. Będący w tej fazie powstania wodzem naczelnym gen. Skrzynecki (wodzem naczelnym został po bitwie pod Grochowem), pod presją rządu i opinii publicznej zmuszony został do działań ofensywnych. Plan takich działań przedstawił już nieco wcześniej gen. Ignacy Prądzyński. Zakładał on atak na gwardię carską (doborowe oddziały rosyjskie liczące w sumie ponad 20 tys. żołnierzy), stacjonującą w rejonie Łomży, i jej zniszczenie, co poważnie osłabiłoby prestiż cara w Europie i być może skłoniłoby go do rokowań pokojowych i ustępstw. Pierwotnym autorem projektu był gen. Wojciech Chrzanowski.

3. Wyprawa na gwardię
12 maja wieczorem główna armia polska, stojąca od paru dni pod Kostrzyniem, oderwała się od znajdujących się naprzeciw niej głównych sił rosyjskich pod dowództwem Dybicza i pomaszerowała w stronę Warszawy, po czym zatoczyła łuk, minąwszy ją od wschodu, idąc na Serock, a następnie w kierunku Łomży. Do samej Warszawy wojska nie wchodziły ze względu na to, że stolica roiła się od szpiegów, którzy mogliby donieść o ruchach armii i przez to wyeliminować efekt zaskoczenia. Aby dodatkowo utrudnić przesyłanie przez wrogi wywiad informacji o ruchach wojska wstrzymano na kilka dni przesyłanie poczty i kolportaż prasy. Na pozycjach naprzeciw Dybicza pozostały 1 dywizja kawalerii i 4 dywizja piechoty, pod dowództwem gen. Umińskiego. Skutecznie pozorowały one obecność całej armii przez najbliższe dni, wprowadzając przeciwnika w błąd. 14 maja w Serocku zgromadziła się cała armia uderzeniowa w sile 44 tys. żołnierzy i 108 dział. W wyniku szybkiego marszu, po drobnych utarczkach, 17 maja zbliżyła się ona do pozycji zajmowanych przez gwardię, zaś wydzielona, osłaniająca ją od południa grupa gen. Łubieńskiego, zajęła bądź zniszczyła mosty na Bugu, głównie w Nurze, blokując najkrótszą drogę, którą mógł nadejść z odsieczą gwardii Dybicz. Zaskoczenie gwardii udało się z kilku powodów: po pierwsze, Rosjanie uznali taki manewr ze strony polskiej za zbyt ryzykowny, spodziewając się w tym rejonie co najwyżej silnego oddziału idącego z pomocą powstańcom litewskim, po drugie, Dybicz zlekceważył meldunki o ruchach armii polskiej, wprowadzony w błąd przez Umińskiego, i po trzecie, gwardia jako elitarna formacja nie mogła się cofać przed pierwszym lepszym przeciwnikiem (większych sił polskich nie rozpoznano w tym rejonie) – chodziło tu o jej prestiż, nie chciano dawać argumentów propolskiej propagandzie na zachodzie. Cofanie się gwardii przed drobnymi oddziałami ośmieszałoby armię carską w opinii publicznej Europy.
Wydawało się więc tego dnia, że losy gwardii są przesądzone: główna armia polska, licząca 30000 żołnierzy i 80 dział (po wydzieleniu oddziałów osłonowych, m.in. grupy Łubieńskiego), miała naprzeciw siebie 23000 żołnierzy i 70 dział, przy czym Rosjanie, ze względu na ich położenie operacyjne, nie bardzo mieli jak uniknąć bitwy. Jednak, gdy wieczorem Prądzyński przyszedł do Skrzyneckiego z przygotowanymi na następny dzień rozkazami do ataku, ten ich nie podpisał, mimo kilkakrotnych usilnych nalegań ze strony Prądzyńskiego.
Scena, która w nocy z 17 na 18 maja rozegrała się w kwaterze głównej w Książpolu pomiędzy wodzem naczelnym i kwatermistrzem generalnym, stała się naprawdę punktem zwrotnym historii tej wojny: zapowiadała już wyraźnie, że przegramy ją i wyjaśniała, dlaczego przegramy. Są bowiem rozmaite przegrane w dziejach: takie, w których pokonany waży się na rzeczy wielkie i doznaje zawodu, oraz takie, w których, mając pewne siły i środki, nie odważa się nawet ich użyć. Nasza w 1831 r. należeć miała, niestety, do kategorii tych ostatnich (W. Tokarz).
Gdy 18 maja Polacy, pod osobistym dowództwem Skrzyneckiego, zajęli się wyrzucaniem z Ostrołęki stojących tam przejściowo słabych oddziałów gen. Osten-Sackena (Rosjanie zadawszy nam straty wycofali się), gwardia rozpoczęła odwrót na Białystok. Następnego dnia była jeszcze szansa zniszczenia tylniej straży gwardii, ale i tę okazję zmarnowano. Dopiero 20 maja Skrzynecki zarządził pościg za gwardią, gdy ta odeszła już na tyle daleko, że nie było szans jej dopadnięcia. W pościgu tym zapędził się aż pod Tykocin, nie osiągając właściwie nic.
Na pierwszy rzut oka trudno dziś zrozumieć postępowanie generała Skrzyneckiego w dniach 17 i 18 maja. Wskazuje się, że był on człowiekiem niezdecydowanym i słabego charakteru, bojącym się wziąć na siebie odpowiedzialność w trudnych chwilach. Po drugie jednak, był związany przez całą swoją karierę wojskową z księciem Adamem Czartoryskim, który od początku dążył do układów z carem. Zniszczenie gwardii oznaczałoby wytępienie synów wielu znamienitych rodów arystokratycznych Rosji, którzy w tej elitarnej formacji służyli. W takiej sytuacji wszelka szansa na porozumienie zniknęłaby bezpowrotnie. Można sądzić, że Skrzynecki po prostu nie chciał zniszczyć gwardii.
Tymczasem Dybicz, otrzymawszy wieczorem 20 maja alarmujący list od dowodzącego gwardią wielkiego księcia Michała Pawłowicza, rozpoczął forsowny marsz wszystkimi siłami, które miał pod ręką, aby przyjść mu z pomocą. Wkrótce dostał też list od Mikołaja I, w którym car ostro zrugał go za narażenie gwardii na tak poważne niebezpieczeństwo. Mikołaj stracił wówczas cierpliwość i zdecydował się odwołać Dybicza i mianować na jego miejsce gen. Paskiewicza. Dybicz odzyskał jednak zaufanie cara po bitwie pod Ostrołęką.
Ruch Dybicza groził armii polskiej wyjściem na tyły, wobec czego Skrzynecki rozpoczął odwrót. Ostatecznie zatrzymał się pod Ostrołęką. Nie chciał się bowiem cofać zbyt głęboko, by nie dać poznać, że ucieka przed przeciwnikiem i by nie demoralizować wojska. Dybiczowi zaś udało się w końcu, 24 maja nawiązać łączność taktyczną z gwardią. Działający zwykle niezbyt śpiesznie feldmarszałek podjął wtedy ważną decyzję. Zarządził na następny dzień – 25 maja, forsowny marsz na Pyski, w pościgu za Polakami. Tego dnia, maszerując 21 godzin, od wczesnego ranka, poszczególne kolumny rosyjskie, przeszły 43-53 kilometrów. Armia rozciągnęła się w tym pochodzie, przez co w mającej się rozegrać następnego dnia bitwie wzięła udział tylko jej część. Rosjanie atakowali niejako z marszu.
Decyzja Dybicza wytworzyła tę niespodziankę, ten moment zaskoczenia przeciwnika, który odebrał mu swobodę ruchów i postawił wobec położenia całkowicie nieoczekiwanego. (W. Tokarz).

4. Bitwa pod Ostrołęką
Rozmieszczenie wojsk polskich przed bitwą było takie, że na wschodnim brzegu Narwi ok. 3,5 km na wschód od Ostrołęki, na linii miejscowości Rzekuń, Czarnowiec, Ławy, Goworki zostawiono jako straż tylnią grupę pod dowództwem gen. Łubieńskiego, składającą się z dowodzonej przez niego 2 dywizji kawalerii i 5 dywizji piechoty. Ponadto w skład grupy wchodziła doborowa brygada gen. L. Bogusławskiego (4 i 8 pułk piechoty liniowej) oraz batalion pułku weteranów. Bogusławki z rana zajął pozycję w Ostrołęce i wokół niej, z zadaniem kontrolowania miasta i mostów. Reszta wojsk pozostała na zachodnim brzegu. Nasz wódz naczelny nie spodziewał się bitwy. Jazda rozkulbaczyła konie, a wielu żołnierzy wykorzystywało przerwę operacyjną, aby umyć się i wykąpać w Narwi. Nie wydano instrukcji postępowania na wypadek bitwy. Co gorsza, wczesnym rankiem 26 maja odesłano do Różana park rezerwowy artylerii, przez co naszej artylerii brakowało później tego dnia amunicji.
Bitwa rozpoczęła się około 9 nad ranem 26.V.1831 od starć grupy Łubieńskiego ze strażą przednią Bistroma pod Rzekuniem. W tym samym czasie rosyjska lekka kawaleria gwardii próbowała, bez powodzenia, sforsować przeprawę pod Ławami i Goworkami. Rosjanie atakowali Łubieńskiego od frontu, a jednocześnie obchodzili jego pozycje od skrzydeł, grożąc mu odcięciem od reszty sił. Po zorientowaniu się w sytuacji i w sile wojsk rosyjskich rozpoczął on odwrót ku Ostrołęce, mimo że rozkaz sztabu głównego nakazywał mu obronę pozycji, na których się znajdował „jak będzie można najdłużej”. Decyzja Łubieńskiego była całkowicie słuszna, gdyż wobec przewagi Rosjan jego oddziały nie zdołałyby utrzymać wyznaczonych pozycji i zostałyby rozbite. Odwrót odbywał się w sposób zorganizowany, spokojny. Na niektórych pozycjach Polacy nawiązali walkę i efektywnie kontratakowali, zadając straty nacierającym wojskom rosyjskim. Wycofano się za Narew bez większych strat do godziny 11.00.
Widząc przekraczające rzekę oddziały Łubieńskiego, gen. Skrzynecki podjechał do nich bardzo niezadowolony z faktu niewykonania rozkazu i odruchowo nakazał Bogusławskiemu obronę Ostrołęki do ostatniego żołnierza. Na wschodnim brzegu pozostał więc ze swoją brygadą tylko Bogusławski i przydzielone mu 4 działa pod dowództwem kpt. Jabłonowskiego (wydzielone z 4 baterii lekkokonnej Bema).
Należy w tym miejscu wspomnieć o warunkach terenowych wokół miasta. Otóż Narew tworzy tu zakole, wklęsłe ku wschodowi, przez co wschodni brzeg jest wyższy od zachodniego. Ze względu na te warunki naturalne obrona miasta z pozycji zajmowanych przez armię polską byłaby bardzo utrudniona. Z kolei po zachodniej stronie rzeki istniało naturalne przedmoście, osłonięte dodatkowo od tej strony wzgórzami, które częściowo zasłaniały stojące na nim oddziały przed ostrzałem artylerii. Jednocześnie piechota, która przeprawiłaby się przez mosty, mogła tu liczyć na wsparcie swojej, stojącej za rzeką artylerii, która doskonale mogła flankować ogniem jej stanowiska.
Szef sztabu, gen. Prądzyński, zdając sobie sprawę z tych uwarunkowań terenowych i dowiedziawszy się z rana o sytuacji, planował przepuszczenie wojsk rosyjskich na zachodni brzeg i zorganizowanie tutaj zasadzki. Chciał przy pomocy ostrzału artyleryjskiego oraz połączonych ataków piechoty i kawalerii zniszczyć siły, które się przeprawią, bądź zadać im znaczne straty. W tym celu rozstawił na wzgórzach na drodze do Antonii 3 kompanię pozycyjną mjr. Turskiego oraz pół 1 kompanii pozycyjnej pod dowództwem kpt. Soleckiego – miały one pod ostrzałem mosty i obszar przedmościa. Bliżej mostów dla ich ochrony zostawiono drugą połowę 1 kompanii pozycyjnej pod dowództwem mjr. Bielickiego i 5 kompanię pozycyjną mjr. Neymanowskiego. Reszta artylerii stanęła bardziej na tyłach. Na północy, na skraju lasu rozlokowana była 3 dywizja piechoty gen. Małachowskiego, w centrum 1 dywizja piechoty gen. Rybińskiego, a na południu zajęła miejsce 5 dywizja piechoty gen. Kamieńskiego. Jazda stanęła za Omulewem, koło miejscowości Drążewo. Oddziałom z grupy Łubieńskiego pozwolono odpocząć po porannych walkach.
Tymczasem Rosjanie podciągnęli artylerię i przeprowadzili szturm Ostrołęki. Bogusławski, ze szczupłymi siłami, nie miał szans utrzymać tej pozycji. Część jego żołnierzy zginęła, ok. 1200 dostało się do niewoli, części udało się w dramatycznych okolicznościach uciec na zachodni brzeg. Na północ od miasta jeden z batalionów tej brygady został przyparty do rzeki przez ułanów gwardii i zniszczony (część żołnierzy poddała się).
Około 12.00, zaraz po opanowaniu przez Rosjan Ostrołęki, na wschodnim, wyższym brzegu Narwi, na północ i na południe od miasta, generałowie Toll (szef sztabu armii) i Gerbel (dowódca artylerii w korpusie grenadierów) zaczęli rozmieszczać liczną artylerię, głównie z 3 dywizji piechoty i 3 dywizji grenadierów, formując dwie wielkie baterie.
Generał Grabbe, korzystając z tego, rozkazał Astrachańskiemu pułkowi grenadyerów zdobyć most i stojące za nim dwa działa polskie. Kawalerowie Św. Jerzego stanęli na ochotnika na czele kolumny, i pułk, mając drugi batalion na przedzie, rzucił się na most. (A. Puzyrewski)
Za drugim batalionem pułku Astrachańskiego przekroczył rzekę także pierwszy batalion tego pułku, pułk grenadierów Suworowa oraz dwa szwadrony ułanów gwardii z działem konnym (tych ostatnich jednak potem wycofano). Oddziały polskie stojące przy moście zostały odrzucone. Kontratak resztek polskiego 8 pułku piechoty w celu odbicia mostu został również odparty. Wkrótce przez rzekę, mimo uszkodzenia mostów, zaczęły przeprawiać się kolejne bataliony rosyjskie.
Pod wpływem tych wydarzeń generał Skrzynecki stracił głowę. Rozkazał zejść z doskonałej pozycji na wzgórzach artylerii mjr. Turskiego i kpt. Soleckiego, wskutek czego poniosła ona straty od ognia artylerii rosyjskiej i musiała się wycofać, a następnie rozpoczął chaotyczne ataki pojedynczymi pułkami i batalionami. Zamęt pogłębiło opuszczenie pola bitwy przez 5 kompanię artylerii pozycyjnej mjr. Neymanowskiego, który dokonał tego ze względu na nieprzydzielenie mu osłony piechoty, a pod pozorem wyczerpania amunicji. Co gorsza, pociągnął on za sobą 4 kompanię artylerii lekkiej kpt. Lewandowskiego.
Widząc przeprawionych na zachodni brzeg grenadierów rosyjskich Skrzynecki wydał 1 i 3 dywizji piechoty gorączkowy rozkaz do zaatakowania ich, jednak wykonała go tylko część batalionów, gdyż żołnierze nie byli jeszcze przygotowani do walki. Ataki odbywały się w sposób nieskoordynowany.
Skrzynecki, widząc niepowodzenie Langermana, robi mu niezasłużone wymówki, a następnie powierzywszy Prądzyńskiemu zupełnie rozstrojone lewe skrzydło, pędzi w szale wzdłuż frontu, wołając z całych sił: „Małachowski naprzód! Rybiński naprzód! Wszyscy naprzód!”. Wojska, opuściwszy pozycye swoje w zaroślach, wysunęły się bezładnie na polanę. (A. Puzyrewski)
Nacierające pojedynczo bataliony dostawały się pod ogień artylerii rosyjskiej, przez co musiały się rozwijać w linie bądź tyralierę, będąc jeszcze daleko od pozycji wroga. O godzinie 12.30 przeprawiły się przez rzekę kolejne 4 bataliony rosyjskie z pułków 3 karabinierów i Jekaterynosławskiego.
O godz. 13.00 rozpoczęła bardziej zorganizowane natarcie 1 dywizja piechoty z resztą 3 dywizji piechoty w odwodzie i przy wsparciu własnej artylerii.
Bataliony polskie do samej podeszły szosy i zatrzymały się w niepewności, oparłszy karabiny o nasyp szosowy. Bliskość obu stron wywołała wzajemne obelgi i zaczepki: „Precz, moskale” – krzyczeli Polacy; nasi zaś w odpowiedzi ciskali kamieniami, piaskiem itp. Na koniec polskie bataliony wdrapały się na szosę i z okrzykiem rzuciły się na grenadyerów (A. Puzyrewski)
Natarcie doprowadziło do odrzucenia Rosjan ku mostom, jednak idąca za nimi w pościgu piechota dostała się w krzyżowy ogień stojącej za rzeką artylerii. Kontruderzenie przeciwnika ostatecznie załamało atak polski i odrzuciło nasze oddziały na pozycje wyjściowe.
Po odparciu ataku 1 dywizji wojska rosyjskie posunęły się nieco do przodu, a tyralierzy rosyjscy zaczęli podchodzić pod stanowiska artylerii Turskiego. W tej fazie bitwy Skrzynecki postanowił użyć do natarcia polskiej kawalerii. Podmokły teren był na tyle niedogodny, że szarże nie przyniosły większych rezultatów, a nasza jazda poniosła duże straty. Rozpędzono jedynie tyralierów.
Około godziny 16.00 Rosjanie, naprawiwszy zrywające się mosty, rozpoczęli przeprawę na zachodni brzeg dalszych sił. O tej godzinie nadciągnęła też pod Ostrołękę 2 dywizja grenadierów i 4 bataliony gwardii, z księciem Szachowskim. Wkrótce naprzeciw Polaków było już 17 batalionów, a przed 18.00 25 batalionów, przy czym Dybicz nie zaangażował wszystkich sił. Zebrawszy się rozpoczęły one około 17.00 atak na pozycje polskie. Częściowo ugrzązł on ze względu na silny ogień artylerii polskiej.
Wrogie kolumny, wychodząc spoza zasięgu ognia własnej artylerii, weszły w strefę ostrzału naszej. W tym momencie Polacy wyprowadzili największe w tej bitwie i najlepiej zorganizowane natarcie, głównie siłami brygady Muchowskiego z 1 DP i brygady Krasickiego z 5 DP, częściowo zachodząc wrogie siły z flanki. Rosjanie, aby wesprzeć cofających się 9 batalionów rzucili do walki 11 kolejnych ze swojego odwodu. I to nie pomogło. Piechota rosyjska stopniowo cofała się ku mostom pod naporem Polaków. Zabłysła nadzieja na zwycięstwo. Jednak gdy nacierające polskie kolumny zbliżyły się do mostów, po raz kolejny dostały się w ogień stojącej za Narwią rosyjskiej artylerii. Oddziały Krasickiego i Muchowskiego, wyczerpane już mocno walką, poniosły duże straty po czym musiały się wycofać. I tym razem Rosjanom udało się utrzymać przyczółek przy mostach.
Około 19.00 przez most przejechali Dybicz z Tollem, co wzięto za zapowiedź szarży rosyjskiej kawalerii, dotychczas nie biorącej prawie w ogóle udziału w bitwie.
Wówczas gen. Skrzynecki wydał rozkaz dowódcy 4 baterii lekkokonnej podpłk. Bemowi, aby ruszył naprzód i ostrzelał piechotę rosyjską przy mostach.
Pomimo braku rezerw, a więc słabości linii bojowej w ogóle, Polacy śmiało posuwali się naprzód, jedna zaś baterya, z niesłychaną śmiałością podbiegłszy do świeżo co przeszłych przez Narew batalionów 3 dywizji piechoty, osypała je gradem kartaczy. Pułki Staro i Nowoingermanlandzki wstecz się rzuciły, mianowicie pierwszy, a most już się był pokrył uciekającymi. Wielkie groziło niebezpieczeństwo: przykład mógł zaraźliwie oddziałać na innych; ale zimna krew i męstwo dowódców powstrzymały żołnierzy. Młody oficer, Adlerberg, z pałaszem w ręku zagrodził most uciekającym, nadbiegli zaś tu Martynow, Berg, a następnie Bistrom przywrócili ostatecznie porządek. (A. Puzyrewski)
Artylerzyści rosyjscy przez pewien czas patrzyli zza rzeki z osłupieniem, wkrótce jednak rozpoczęli ostrzał zadając Bemowi straty i zmuszając go do wycofania. Szarża artylerii konnej Bema chlubnie zakończyła bitwę stając się jej najsłynniejszym epizodem. Dybicz pod wrażeniem ostatnich ataków polskich nadal sądził, że ma przed sobą silną armię, zdolną do walki mimo wszelkich słabości swego wodza naczelnego i w nocy wycofał nawet część swych sił na wschodni brzeg.
Straty polskie w bitwie wyniosły 194 oficerów i 6224 żołnierzy i podoficerów zabitych, rannych lub wziętych do niewoli, a rosyjskie 172 oficerów i 5696 żołnierzy i podoficerów. Były to więc liczby zbliżone. Największe znaczenie miało jednak rozprzężenie morale w armii polskiej i ogólny upadek ducha, jaki nastąpił po bitwie. Już pod koniec bitwy wielu żołnierzy piechoty zaczęło opuszczać oddziały, uchodząc do pobliskich lasów, tak że po zmierzchu, jeśli wierzyć Prądzyńskiemu, udało się oficerom zebrać ledwo 1,5 do 2 tys. piechurów. Skrzynecki w ostatniej fazie bitwy starał się to maskować wysyłając na pierwszą linię kawalerię i artylerię i żwawo atakując podchodzących pod polskie stanowiska rosyjskich tyralierów. Ruchliwością, nadrabianiem miną starano się ratować położenie. (W. Tokarz)
Po kilku dniach większość dezerterów powróciła do szeregów (29 maja Prądzyński szacował naszą piechotę na 15000) jednak armia po Ostrołęce nie wyglądała już tak samo jak wcześniej. Począwszy od tej bitwy strona polska straciła inicjatywę w tej wojnie. Powstanie listopadowe zaczęło powoli zmierzać do upadku.

5. Ocena bitwy i jej skutki
Oceniając bitwę, na pierwszy plan wysuwa się osoba polskiego głównodowodzącego, generała Skrzyneckiego. Pierwszy błąd popełnił on jeszcze zanim bitwa się zaczęła, zostawiając liczne oddziały pod dowództwem gen. Łubieńskiego na wschodnim brzegu Narwi, gdy jednocześnie nie zamierzano początkowo bronić Ostrołęki. Sam Łubieński był za słaby, aby walczyć z całą armią rosyjską, a jednocześnie miał siły dość liczne, co mogło utrudnić szybką ich przeprawę na zachodni brzeg w razie odwrotu. Nie ściągnięto pod Ostrołękę z Łomży silnej, 2 dywizji piechoty gen. A. Giełguda, a nawet nie starano się tego zrobić w dniu bitwy, gdy sytuacja była już wiadoma. Nie rozpoznano też należycie ruchów armii rosyjskiej, której pojawienie się tak szybko pod Ostrołęką było dla Polaków zaskoczeniem.
Jednak te błędy nie wpłynęły w takim stopniu na końcowy rezultat, jak późniejsze działania wodza naczelnego w trakcie bitwy. Ostatecznie Łubieńskiemu udało się wyjść z niekorzystnego położenia i bezpiecznie przeprawić do reszty wojsk. Bezsensowny rozkaz Skrzyneckiego zatrzymał za to na wschodnim brzegu doborową brygadę gen. Bogusławskiego, która wskutek tego została rozbita i zdziesiątkowana.
Skrzynecki dążył od początku walk do zniszczenia mostów w Ostrołęce i uniknięcia bitwy. Rozpoczął w związku z tym jak najszybciej się dało ataki pojedynczymi jednostkami, które tylko wykrwawiły naszą piechotę. Mając przewagę liczebną walczyliśmy tak, jakbyśmy jej nie mieli. Doskonale rozstawionej przez Prądzyńskiego artylerii wódz naczelny kazał opuścić pozycje wskutek czego niepotrzebnie poniosła ona straty i nie odegrała roli, jaką mogła odegrać.
Natomiast wzgórza leżące na zachodnim brzegu Narwi nadawały się dobrze do skutecznego ognia na przeprawione siły nieprzyjaciela, lecz z powodu odległości nie sprzyjały pojedynkom ogniowym. Gdy nasze baterie schodziły z dobrych stanowisk ogniowych i zbliżały się do artylerii nieprzyjaciela na odległość skutecznego strzału, nie mogły wówczas nawiązać równorzędnej walki, ponieważ artyleria rosyjska zajmowała stanowiska górujące nad polskimi, dysponowała większą ilością dział dużego wagomiaru i była skoncentrowana na dwóch skrzydłach – a wiadomo, że zgrupowana artyleria była skuteczniejsza w walce niż rozproszona. (R. Łoś)
Fatalne w skutkach było też wyprawienie przed bitwą parku rezerwowego artylerii do Różana, wskutek czego nasza artyleria miała 1/3 normalnych zapasów amunicji, oraz opuszczenie pola bitwy przez dwie baterie, których nie postarano się sprowadzić z powrotem.
Mimo to, do końca bitwy istniała szansa zrealizowania Planu zasadzkowego Prądzyńskiego, którą w ostatnim ataku, rozpoczętym po godz. 17.00, częściowo udało się wykorzystać. Polaków zatrzymała jednak rozstawiona na wschodnim brzegu Narwi artyleria, która po stronie rosyjskiej była tego dnia prawdziwą „królową pola walki”. Bez jej wsparcia rosyjska piechota z pewnością nie utrzymałaby swoich pozycji na przyczółku.
Wszyscy historycy zgadzają się, że główną winę za klęskę ponosi polski wódz naczelny, który wytracił wielu żołnierzy i zdemoralizował znakomite wojsko. Jakby na przekór faktom całą winę za klęskę zwalił on właśnie na nich, obciążając ich w oficjalnym raporcie odpowiedzialnością za wynik bitwy. Generał Skrzynecki, który tak świetnie dowodził na szczeblu pułku i brygady (w 1814 roku, w bitwie pod Arcis-sur-Aube, jako major, umiejętnie rozstawionym czworobokiem uratował Napolona przed szarżą wrogiej kawalerii, dobrze dowodził też swoją dywizją w bitwie pod Grochowem), nie potrafił dowodzić na wyższym szczeblu i będąc głównodowodzącym nadal kierował nie całą armią, ale poszczególnymi jej pułkami. Gdyby główne dowództwo sprawował Prądzyński, ta bitwa przebiegałaby zapewne zupełnie inaczej. Należy przy tym dodać, że polskie wojsko, nawet w tych warunkach i przy takim dowodzeniu, walczyło znakomicie, czego dowodem jest nie tylko szarża artylerii konnej Bema, ale i atak piechoty w końcowej fazie bitwy.
Co do postępowania Dybicza, to z początku można dostrzec u niego pewne lekceważenie przeciwnika, bo decyzja o przeprawianiu się na drugi brzeg rzeki tuż pod okiem nieprzyjacielskiej armii była niewątpliwie ryzykowna. Być może do takiego działania mobilizowały go obawy o utratę stanowiska po tym, jak naraził na niebezpieczeństwo gwardię. Już pod koniec dnia, pod wpływem polskich ataków, działał za to bardzo ostrożnie. Przede wszystkim mógł się obawiać nadejścia na pole bitwy dywizji gen. Giełguda:
Pomimo wszystko położenie sprawy nie było jasnem dla Dybicza. Sądząc z jeńców, stawało się oczywistem, że dywizya Giełguda nie przyjmowała wcale w bitwie udziału, i można było przypuszczać, że Skrzynecki ciągłymi atakami swymi zamierzał osłabić jedynie siły Rosyan dla zadania im następnie stanowczego ciosu, zachowując niezbędną w tym celu rezerwę; w razie bowiem przeciwnym trudno było zrozumieć tak przyjęcie bitwy przez niego, jako i prowadzenie jej z takim mianowicie uporem. (A. Puzyrewski)
Ta wypowiedź pozwala też z innej strony ocenić działania Skrzyneckiego. Najbardziej jednak rosyjski generał żałował niepodjęcia przez Rosjan pościgu za uchodzącą spod Ostrołęki armią polską: Ale jeżeli brak żywności i oddalenie taborów stanowiły niezwalczone przeszkody dla ruchu całej armii w celu ostatecznego pokonania nieprzyjaciela, to zaniechanie przez Dybicza ścigania energicznego armii polskiej liczną jazdą ruską niczem usprawiedliwić się nie daje.
Dzięki niepodjęciu nazajutrz pościgu, a następnie prowadzeniu go w sposób bardzo powolny, armia polska zdołała się oderwać od nieprzyjaciela i parę dni później częściowo zregenerować.
Skutkiem ubocznym bitwy pod Ostrołęką było skierowanie na Litwę liczącej około 11000 żołnierzy i 26 dział, kilkakrotnie już wcześniej wspominanej, 2 dywizji piechoty gen. Antoniego Giełguda, która razem z wysłanym wcześniej oddziałem gen. Dezyderego Chłapowskiego (700 ludzi i 2 działa) miała wesprzeć tamtejszych powstańców. Giełguda wysłano na Litwę, gdyż jego dywizja, stojąca pod Łomżą, została właściwie odcięta od sił głównych, a Skrzynecki będący już w odwrocie nie mógł na nią czekać. Generał Giełgud nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Nie potrafił prowadzić wojny partyzanckiej i działał bardzo nieudolnie. W decydującej w tym rejonie bitwie pod Górami Ponarskimi (19.VI.1381) Polacy ponieśli klęskę. Wkrótce po tym, wskutek działań wojsk rosyjskich, większość sił ekspedycyjnych wysłanych na Litwę została zmuszona do przekroczenia granicy pruskiej i złożenia broni. Do Warszawy przedarł się jedynie gen. H. Dembiński z 3 tys. żołnierzy. Zamiast zyskać, armia polska straciła prawie 10 tysięcy żołnierzy i istotną liczbę dział.

Wykorzystana literatura:
A. Puzyrewski, Wojna polsko-ruska 1831, Warszawa 1899 (Kraków – wzn.1988)
W. Tokarz, Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1993
R. Łoś, Artyleria Królestwa Polskiego 1815-1831, Warszawa 1969
R. Łoś, Z dziejów i kart chwały artylerii polskiej, Warszawa 2001
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, Trzy powstania narodowe, Warszawa 1992, 1994
M. Tarczyński, Generalicja powstania listopadowego, Warszawa 1980
T. Strzeżek, Polska ofensywa wiosenna w 1831 roku, Olsztyn 2002
R. Bielecki, Wielka armia, Warszawa 1995
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaDek
Marszałek Forum Wojen Stuleci
Marszałek Forum Wojen Stuleci



Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 726
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świdwin

PostWysłany: Wto 15:11, 13 Lis 2007    Temat postu:

Nie powiem , że nie przepadam za planszówkami a nawet je lubię ! Tylko niestety nie posiadam żadnej wojennej planszówki Smutny a ni mam pieniędzy , żeby tak ową zakupić Smutny
Może jakieś obrazki z tej gry wrzucisz Wesoly ??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raleen
Szeregowy
Szeregowy



Dołączył: 13 Lis 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:04, 13 Lis 2007    Temat postu:

Na razie nie mogę wstawić linka, bo mi pisze, że dopiero po opublikowaniu 3 postów wolno i po 24 godzinach od rejestracji. Wrzucę trochę grafik przy najbliższej okazji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaDek
Marszałek Forum Wojen Stuleci
Marszałek Forum Wojen Stuleci



Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 726
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świdwin

PostWysłany: Wto 22:28, 13 Lis 2007    Temat postu:

aha ok dzięki to po udzielaj się trochę na forum to te 3 posty szybko będziesz miał liczę , że będziesz miał więcej Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 9:31, 21 Lis 2007    Temat postu:

Coś nie mogę się tu zalogować... Smutny
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 9:32, 21 Lis 2007    Temat postu:

To byłem ja, Raleen jakby co.

No nic, może jutro będzie działało lepiej.
Powrót do góry
KaDek
Marszałek Forum Wojen Stuleci
Marszałek Forum Wojen Stuleci



Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 726
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świdwin

PostWysłany: Śro 18:55, 21 Lis 2007    Temat postu:

ja też się nie mogę zalogować , ale już ten problem minął Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FeNiKs18
Chorąży
Chorąży



Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Pią 16:28, 11 Sty 2008    Temat postu:

Ja mam planszową grę strategiczną "Ardeny '44". Niestety nie mam z kim grać i gra leży nie używana. Ale naprawdę jest bardzo fajna, chociaż okropnie trudna i zawiła. Ale godna polecenia!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaDek
Marszałek Forum Wojen Stuleci
Marszałek Forum Wojen Stuleci



Dołączył: 10 Paź 2007
Posty: 726
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świdwin

PostWysłany: Sob 11:28, 26 Sty 2008    Temat postu:

Już sama nazwa mówi , ze ta gra musi być fajna heh trudna i zawiła lubię takie gry Wesoly

PS. jak możesz to wrzuć jakieś obrazki tej gry .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ArkadiuszEurope
Porucznik
Porucznik



Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 1:30, 16 Maj 2009    Temat postu:

A ja nie lubię planszówek
Są nudne Kwadratowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forumwojenne Strona Główna -> Wojenne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin